Recenzja gry PS4

Concrete Genie (2019)
Maksymilian Bogumił

Masz tę moc, masz tę moc

Dawno, dawno temu, moja nauczycielka od plastyki miała mętne plany wysłania mnie na Akademię Sztuk Pięknych, nad czym głowię się nawet po ćwierćwieczu, bo potrafiłem narysować jedynie męskie
Dawno, dawno temu, moja nauczycielka od plastyki miała mętne plany wysłania mnie na Akademię Sztuk Pięknych, nad czym głowię się nawet po ćwierćwieczu, bo potrafiłem narysować jedynie męskie genitalia na marginesie zeszytu kolegi, a i to niezbyt poprawnie anatomicznie. Dlatego też słysząc, że "Concrete Genie" będzie wymagało ode mnie wykorzystania czujnika ruchu i machania padem niczym malarskim pędzlem, poczułem lekki lęk, bo ledwo pamiętam, jak poprawnie trzymać ołówek, czego też nigdy, uwierzcie lub nie, nie umiałem zrobić tak, jak polska szkoła przykazała.



Szczęśliwie Ash, główny bohater rzeczonej gry, podobnego dylematu nie ma, bo natura obdarzyła go autentycznym talentem i zamiast broić jak jego rówieśnicy, przesiaduje sobie pod ścianą i zarysowuje kolejne strony wysłużonego notatnika. Miejscowe łobuzy, jak to łobuzy, nie zniosą jednak kogoś, kto odstaje od określonej przez nich normy. Ash traci swój zeszyt, z którego bachory wyrywają mu wszystkie kartki i teraz musi latać za nimi po mieście. Trafia do pobliskiej latarni morskiej, gdzie jedna z jego kreacji, Luna, ożywa i obdarowuje go magicznym pędzlem. Stanie się on dla chłopaka narzędziem służącym do przywrócenia pięknu Densce, gdzie niegdyś przydarzyło się coś złego i od tamtej pory jest to miejsce ponure i pokryte czarnym, przypominającym pleśń szlamem. Lecz cóż takiego przytrafiło się dawniej sielskiemu miasteczku, dowiecie się nie ode mnie, ale ze zbieranych tu i ówdzie archiwalnych gazet, które przybliżają smutne losy Denski.



I będzie to bodaj jedyna znajdka, do tego opcjonalna, resztę gry stanowi, mówiąc tyleż oględnie, co ładnie, przywrócenie ponuremu miejscu nadziei i tchnięcie życia w dawno już zmurszałe deski i zawilgotniałe mury. Dzięki Lunie mamy tę moc. Zadaniem Asha będzie bowiem, prócz obligatoryjnego kolekcjonowania latających kartek notatnika, malowanie świetlistymi kolorami po ścianach, i to bez ryzyka otrzymania mandatu. Sam mechanizm jest szalenie prosty. Bo aby ożywić daną ścianę i nabazgrać wymagany wzór, wystarczy wybrać go z kajetu i potrząsać padem. Tyle. Z jednej strony jest to uproszczenie idealne dla beztalenci mojego pokroju, z drugiej szybko się orientujemy, że nieistotne jest, co i jak namalujemy. Oby dużo. Czasem, oczywiście, towarzyszące nam stworki podpowiedzą, że jeśli zaraz nie machniemy na ścianie tulipanka, to nie ma mowy o pójściu dalej, ale wszystko można robić „na odwal się”. Lecz można też włożyć trochę serducha i zapewniam, że nieraz zatrzymacie się sami z siebie, aby poprawić jakiś przypadkowy billboard albo gruchnąć ładne gwiazdki na smutnym płocie, żeby chociaż trochę tę zapomnianą mieścinę ożywić.



Rzeczone stworki to tak zwane dżiny, które będą pomagały nam usunąć czarną pleśń z kolejnych części miasta. Robimy to poprzez, rzecz jasna, opisane przeze mnie malowanie, wtedy nad rysunkiem zapalają się lampeczki, co cieszy naszego towarzysza, a z tej radości pozwala on nam naładować sobie plecaczek specjalnymi farbami, które działają na szlam niczym przedni środek antygrzybiczny. I tak raz po raz. Żeby nie było nudy, po miasteczku dalej kręcą się łobuzy chcące zrobić nam kuku, ale wystrychnięcie ich na dudka jest szalenie proste. Dżiny nie pełnią wyłącznie funkcji ornamentacyjnej (samodzielnie możemy projektować ich wygląd!), każdy ma specjalną moc, której zastosowanie sprowadza się do usunięcia przeszkody z naszej drogi, czyli spalenia zasłaniającego przejście brezentu czy zdmuchnięcia jakiegoś dziadostwa. A kiedy już wyzbieramy kartki, gra wykonuje niemały skręt i gameplay idzie ku akcyjnej platformówce; bo pleśń nie będzie sobie przecież spokojnie czekać, aż się z nią rozprawimy. Umyślnie nie chcę zbyt dużo pisać o owym fikołku, ale, mimo że akt ten jest mniej satysfakcjonujący niż poprzedni, zapobiega on ewentualnej nudzie. Zresztą "Concrete Genie" to świetnie wyważona, krótka gra akurat na dwa wieczory. Komu będzie mało, może malować dalej albo założyć gogle VR. Potem zostaje już ASP.
1 10
Moja ocena:
8
Krytyk filmowy i tłumacz literatury. Publikuje regularnie tu i tam, w mediach polskich i zagranicznych, a nieregularnie wszędzie indziej. Czyta komiksy, lubi kino akcji i horrory, tłumaczy rzeczy... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones